Klasztory w Brabancji istnieją już od średniowiecza. Rok 2021 ogłoszono rokiem życia klasztornego w Brabancji. Czyn-ną w tym rolę odgrywali też polscy zakonnicy. O Misjonarzach z Grave pisaliśmy w poprzednim numerze. Poniżej pi-szemy o werbistach ze Steyl i kapucynach z Bredy.
W czasie II wojny światowej posługę kapłańską wśród polskich górników w Limburgii pełnili werbiści, czyli misjonarze ze Zgromadzenie Słowa Bożego w Steyl, założonego przez św. Arnolda Janssena (1837-1909). Zgromadzenie założone zostało w 1875 roku, a pierwszy dom w Steyl (dziś to dzielnica Venlo) nazwano Domem Misyjnym Świętego Michała Archanioła. Przy domu powstała szkoła, seminarium duchowne, a w 1877 roku także dom rekolekcyjny.
Polityka założyciela werbistów opierała się na odpowiednim wykształceniu misjonarzy przed ich podróżą do krajów, w których mieli pełnić posługę kapłańską. Ich wykształcenie wykraczało znacznie poza studia teologiczne. Wielu przy-szłych misjonarzy kończyło studia z zakresu kierunków ścisłych. Mówili kilkoma językami. Na przełomie XIX i XX wieku w klasztorze w Steyl mieszkało już 650 mieszkańców. Powstały także zgromadzenia żeńskie. Wraz z rozwojem domu macierzystego powstawały kolejne domy misyjne, a przy nich domy rekolekcyjne i drukarnie. Od 1877 r. wydawano „Małego Posłańca Serca Jezusowego”, a rok później „Stadt Gottes". Od 1880 wychodził również „Kalendarz Świętego Michała".
Na ziemie polskie werbiści przybyli w 1892 r. i założyli Dom Misyjny pod Wezwaniem Świętego Krzyża w Nysie. W okre-sie międzywojennym założono domy w Pieniężnie, Bytomiu, Rybniku, w Górnej Grupie, Bruczkowie i Chludowie. Od 1938 r. na misje zaczęli wyjeżdżać pierwsi polscy wychowankowie – 37 osób. Wojna przerwała dynamiczny rozwój Zgromadzenia, ale już w 1946 r. otwarto nowicjat, a dwa lata później, w Pieniężnie na Warmii, Wyższe Seminarium Duchowne.
Wśród kapłanów polonijnych, którzy działali na terenie Holandii byli werbiści: Aleksander Chudoba i Alfons Górny. Obaj święcenia kapłańskie otrzymali w sierpniu 1939 roku w St. Gabriel, koło Wiednia. Ksiądz Chudoba miał wtedy 25 lat, a ksiądz Górny 27. Ze względu na zaostrzoną sytuację polityczną, dzień po święceniach kapłańskich wyruszyli z in-nymi klerykami polskimi do Holandii. Po miesięcznym pobycie w Steyl, przeniesiono wszystkich do Teteringen, gdzie ks. Chudoba ukończył, ostatni rok teologii. Tu otrzymał skierowanie do pracy misyjnej w Indore.
Napad Niemców na Holandię w maju 1940 r. wszystko przekreślił. Aleksander Chudoba został kapelanem sióstr Słu-żebniczek Ducha Świętego i szpitala w Kerkrade. Niedziele wykorzystywał dla duszpasterstwa Polaków (Tribek, Ei-kelshoven). Po uwolnieniu Kerkrade przez Amerykanów na początku listopada 1944 r. otrzymał stopień kapitana i na-kaz pracy wśród „dipisów" (Displaced Persons) w Zagłębiu Ruhry. Pracę rozpoczął w Altsdorf, gdzie zorganizowano szkołę i kaplicę. Koniec wojny zastał go w Bekum. We wrześniu 1946 r. przyjechał na krótko do Polski razem z górnika-mi z Limburgii, chcącymi stwierdzić możliwości osiedlenia się w Polsce Ludowej. Sam powrócił na stałe do kraju rok później i osiadł w Bytomiu.
Ojciec Alfons Górny w czasie wojny pracował w Holandii i Belgii. Następnie, podobnie jak ks. Chudoba, pełnił posługę kapłańską wśród „dipisów” w Bremie. Po wojnie wyjechał do Argentyny, a w 1963 r. do USA, gdzie do lat osiemdziesią-tych pracował wśród Polonii w Chicago. Na stronie archiwalnej Polskiej Misji Katolickiej wymienieni zostali jeszcze inni duchowni pracujący w latach czterdziestych na terenie Limburgii. Byli to księża: Motyka i Lemanowicz. To byli również werbiści, którzy do Holandii dotarli, podobnie jak opisani wyżej księża, w sierpniu 1939 r. Byli w grupie 26 Polaków, którzy pospiesznie opuścili Austrię, by z chwilą wybuchu wojny nie dostać się do niemieckich obozów internowania lub koncentracyjnych, przed czym przestrzegł ich polski konsul w Wiedniu. W Holandii podjęli studia teologiczne.
W czerwcu 1940 r. o. Alojzy Motyka wraz z oo. Janem Kulskim i Konradem Lemanowiczem otrzymali święcenia kapłań-skie. Lata pobytu w Holandii, to czas niemieckiej okupacji i zarazem lata ukrywania się. Pierwszy rok po święceniach o. Motyka brał udział w rocznym kursie pastoralno-misyjnym u kapucynów. W następnych latach mieszkał w Steyl i był kapelanem sióstr Benedyktynek od Nieustającej Adoracji Najświętszego Sakramentu w Tegelen. Równocześnie mógł studiować w Roermond matematykę. Kiedy tylko skończyła się wojna, w lipcu 1945 r. włączył się do pracy duszpaster-skiej wśród Polaków w Niemczech, którzy wywiezieni tam do prac przymusowych albo po przejściu różnych obozów, nabierali sił. W maju 1946 r. wrócił do Polski.
Ojciec Konrad Lemanowicz miał 24 lata, kiedy zmuszony był uciekać z Austrii. Przebywał w Teteringen, gdzie wszyscy polscy klerycy kontynuowali edukację w werbistowskim seminarium. Święceń kapłańskich udzielił mu biskup Bredy Piotr Hopmans. Wrócił do Polski, gdzie zmarł w 1985 r. i został pochowany w Nysie.
W Teteringen w czasie wojny, wyświęcono dwudziestu jeden werbistów z Polski. Jeden z nich, Franciszek Sennik, zmarł w 1946 roku na wygnaniu i został pochowany w Holandii. Kilku księży przeszło pod koniec wojny przez zieloną granicę do Belgii i tam działali wśród Polonii. Jednak większość z tych księży, którzy znaleźli się w 1939 roku w Steyl, wróciła do Polski, gdzie trzeba było odbudować życie Zgromadzenia. Werbiści, podobnie jak inne zakony, stracili wielu współbraci – 23 werbistów poniosło śmierć męczeńską, a 4 z nich uznano za błogosławionych. Na szczęście misyjny duch i zapał apostolski werbistów nie umarł i nadal pracują w 56 krajach na świecie.
Drugim kapucynem, któremu na sercu leżały sprawy Polaków, był Pieter de Haas, czyli ojciec Damascenus. W latach 1929- 1935 przebywał w Polsce, gdzie był wykładowcą w Łomży i Zakroczymiu. Po powrocie do ojczyzny został gwar-dianem klasztoru kapucynów w Amsterdamie. To on, razem z ojcem Jesualdusem, spowodował, że w 1947 roku po-wołano Polską Misję Katolicką. Jej pierwszym rektorem został ojciec Efrem (1903–1965), który studiował w Holandii i we Francji, ale do wybuchu II wojny pracował w Polsce. W marcu 1940 roku został aresztowany przez gestapo i wysła-ny do Dachau. Po uwolnieniu pojechał do Nantes, a następnie, na prośbę biskupa Józefa Gawliny, opiekuna emigran-tów, przybył do Holandii. Do 1953 roku pracował wśród rodaków jako duszpasterz objazdowy. Wrócił następnie do Francji, gdzie był księdzem Polonii aż do swojej śmierci w 1965 r.
Kapucynem był też inny duchowny polonijny, Henryk Dąbrowski, czyli ojciec Robert. Podobnie jak ks. Kanabus, był więziony w Dachau. Przed wojną wykładał historię i łacinę. W Holandii pracował wśród Polaków w Amsterdamie, Haar-lemie i Lejdzie. Był redaktorem dwutygodnika „Polak w Holandii” i opiekował się młodzieżą. Latem 1949 roku wyjechał do USA i tam pracował do śmierci w 1986 roku. W latach 1948- 1951 duszpasterzem w Babberich i Arnhem był ojciec Hieronim. To imię zakonne kapucyna, Stefana Myszkowskiego.
Zakonnicy z wymienionych zgromadzeń byli opiekunami polskich rybaków, górników, byłych żołnierzy gen. Maczka, młodzieży studiującej w Holandii i wszystkich, którzy potrzebowali opieki duchowej polskiego duszpasterza. Swoje życie poświęcili służbie innym realizując hasło „Wiara staje się Ciałem, a czyn staje się wiarą.” Są częścią naszej, polo-nijnej historii w Holandii, o której warto pamiętać.
Grażyna Gramza
Źródło: zgromadzenia i sprawozdania księży S. Kanabusa i W. Hoffmanna oraz Brabants Historich Informatie Centrum: https://www.bhic.nl/het-geheugen-van-brabant